Co może wyniknąć z niewinnego zdjęcia?
Od Scorpiona (Dziękujemy!) otrzymaliśmy linka do artykułu, który warto przeczytać przed zamieszczeniem zdjęć
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/co-moze-wyniknac-z-niewinnego-zdjecia-na-facebooku/6lflq
Co może wyniknąć z niewinnego zdjęcia na Facebooku
.............................................
Jeśli wrzucisz na Fecebooka zdjęcie swojej klasy i źle podpiszesz byłe koleżanki i kolegów, to w ostateczności możesz się z nimi spotkać nawet w sądzie. Jak to możliwe? Odpowiedź kryje się w danych osobowych i dobrach osobistych.
Co może zwykłe zaproszenie
REKLAMA
Kto nie odebrał kiedyś na portalu zaproszenia na wydarzenie - np. na spotkanie przy przywołanym wcześniej piwie albo do wzięcia udziału w internetowej grze. Wysyłanie takich zaproszeń to bardzo popularna "społecznościowa" aktywność.
Czy jest w tym coś nie w porządku? Może być, bo należy pamiętać o tym, że zaproszenia powinny być kierowane tylko do osób, które zgadzają się na ich otrzymywanie. Jeśli ktoś się na to nie godzi, to żadne zaproszenie na takie wydarzenie do niego trafić nie ma prawa. Dlaczego tak jest? Bo wysyłając zaproszenia przetwarzamy dane osobowe tych, do których kierujemy wiadomość.
W groźnie brzmiącym rozdziale regulaminu FB pt. "Cyberprzemoc i nękanie" można przeczytać: - Ciągłe nękanie innych użytkowników niechcianymi wiadomościami lub zaproszeniami do grona znajomych jest również uważane za formę prześladowania.
Zatem lepiej nie zasypywać byłej dziewczyny albo chłopaka wiadomościami "Wróć do mnie", a jeśli zostaliśmy skreśleni z grona jej lub jego znajomych, to nie warto słać i ponawiać wciąż zaproszenia do kontaktów.
Odważne zdjęcia z imprezy - tak, ale tylko swoje
Zaproszenia to małe piwo, można je odrzucić i zapomnieć. Ze zdjęciami trzeba ostrożniej.
NK radzi: - Publikuj te (zdjęcia), które później nie przyniosą Ci wstydu i nie narażą na sytuacje zagrożenia. Zanim zamieścisz odważne zdjęcie z imprezy pamiętaj, że mogą je zobaczyć nie tylko znajomi, ale również odwiedzający Twój profil potencjalni pracodawcy, rodzina, współpracownicy czy przełożeni.
Kto jednak chce, to może publikować dowolne swoje zdjęć - z zastrzeżeniem takim, że nie powinny one np. być pornograficzne, ani nie obrażać uczuć religijnych. Jeśli ktoś chce się skompromitować "odważnymi zdjęciami z imprezy", to jest to jego święte prawo. Innych w ten sposób ośmieszać jednak nie można, bo będzie to naruszenie dóbr osobistych i bezprawne wykorzystywanie czyjegoś wizerunku.
Ostrożnie z klasowym zdjęciem
Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych dr Wojciech Rafał Wiewiórowski w rozmowie z Onetem
radzi: - Trzeba szczególnie uważać przy umieszczaniu zdjęć zbiorowych, np. klasowych, bo dysponujemy nie tylko naszym wizerunkiem, ale również danymi osobowymi innych osób.
I dodaje, że trzeba być szczególnie ostrożnym, gdy publikowane zdjęcia dotyczą np. rodzin prokuratorów, policjantów czy adwokatów. - Takie osoby nie są zainteresowane ujawnieniem informacji o sobie, także takich, jak np. to, do którego przedszkola chodzi ich dziecko - zauważa GIODO.
Ostrzegać można i trzeba, ale na FB i NK aż roi się od otagowanych nazwiskami zdjęć zbiorowych. Na NK
szczególnie dużo jest archiwalnych zdjęć klasowych. Tymczasem każdy ma prawo do ujawniania swojego wizerunku i faktów z przeszłości w taki sposób i w takim czasie, jaki uzna za stosowny. Lepiej więc nie publikować fotografii szanowanego dziś profesora, gdy był on jeszcze w szkole podstawowej, a uchwycono go w jakiej krępującej sytuacji. On sam ma prawo opublikować to zdjęcie, jeśli jest jego własnością, ale jego kolega z ówczesnej klasy - już nie.
Widać tylko czubek góry lodowej
Ile takich, jak opisane pod hasłem "nie należy", przypadków się zdarza w polskiej sieci? - Wpływają do nas skargi dotyczące naruszenia przepisów o ochronie danych osobowych i dóbr osobistych w sieci, ale - jak sądzę - na ich podstawie nie jesteśmy w stanie oszacować skali naruszeń, gdyż widzimy jedynie czubek góry lodowej. Zazwyczaj bowiem wniesione skargi dotyczą skrajnych przypadków, w których ktoś poczuł się bardzo dotknięty - mówi Onetowi dr Wojciech Rafał Wiewiórowski.
Jak się okazuje, GIODO do portali Facebook i NK w sprawie podejrzenia bądź naruszania przepisów o ochronie danych osobowych w latach 2010- 2012 w ogóle nie występował. Rozpatrywano za to wiele skarg na działania obu portali, w tym na portal NK - 24 skargi, a na Facebook - 5 skarg.
To jest ten czubek góry lodowej. A jak wygląda sama góra? Jak mówi Onetowi Jan Samołyk z NK, w portalu nie są prowadzone statystyki, ile razy organa ścigania (policja, prokuratura, ABW) występowały o udostępnienie danych osobowych użytkowników, którzy mogli się dopuścić naruszenia czyichś dóbr osobistych bądź w niedozwolony sposób posługiwały się danymi osobowymi. Ale zdradza, ile do NK
wpłynęło wszystkich zgłoszeń od użytkowników: w 2011 r. było ich 134 tys.
To ogromna liczba, ale oczywiście tylko część wzięła się z faktycznego naruszania prawa bądź dobrych obyczajów.
Pokaźny arsenał GIODO
Jak GIODO może walczyć tak z czubkiem jak i całą górą lodową? Arsenał ma duży. Ustawa daje inspektorom, przynajmniej na papierze, duże uprawniania. Okazuje się, że prowadząc kontrolę zgodności prawidłowości przetwarzania danych osobowych mogą oni:
w godzinach 6-22 za okazaniem imiennego upoważnienia i legitymacji służbowej, wejść do pomieszczenia, w którym zlokalizowany jest zbiór danych, oraz pomieszczenia, w którym przetwarzane są dane poza zbiorem danych.
żądać złożenia pisemnych lub ustnych wyjaśnień oraz wzywać i przesłuchiwać.
żądać wglądu do wszelkich dokumentów związanych z kontrolą.
Trzeba jednak pamiętać, że uprawnienia te pomyślane są nie o każdym z 13,2 mln szeregowych użytkowników FB i 9,7 mln NK, ale o firmach i instytucjach tworzących ogromne bazy danych osobowych.
Stało się. Co zrobić?
Co zrobić, jeśli ktoś zdemaskuje nas na NK albo FB jako geja, opublikuje nasze wstydliwe zdjęcie albo bezprawnie przetwarza nasze dane osobowe? Najpierw trzeba się zwrócić do osoby, która to zrobiła. Jeśli to nie poskutkuje, to do administratora strony www. Jeśli i to nic nie da, to do GIODO, który po rozpoznaniu sprawy w drodze decyzji administracyjnej nakaże wprowadzenie stanu zgodnego z prawem. Co się pod tym kryje? Najczęściej usunięcie bądź uaktualnienie danych.
Jeśli GIODO stwierdzi, że popełniono przestępstwo, to skieruje też zawiadomienie do prokuratury. Samemu też można zgłosić się na policję bądź do prokuratury. A osobę, której działanie nas dotknęło, można pozwać do sądu.
Mamy dość? Usunąć nie tak łatwo
Uważać należy z serwisami, które żądają masy danych osobowych.
Korzystanie z portali społecznościowych najczęściej - przy rejestracji - wiąże się z przekazaniem jego właścicielowi wielu swoich danych osobowych. A im ich więcej, tym też większe zagrożenie wynikające z groźby ich wycieku bądź przetwarzania w sposób nieuprawniony.
Warto więc zwrócić uwagę, czy serwis, któremu chcemy przekazać swoje dane, przestrzega podstawowej zasady minimalizmu w ich przetwarzaniu. Słowem: im mniej ktoś chce danych o nas, tym lepiej. Powinno się podawać tylko te dane, które są niezbędne do funkcjonowania portalu i nas na nim.
Niemiłym zaskoczeniem może być to, że - bez względu na to, ile danych podaliśmy - przy likwidacji konta czasami tylko z pozoru usuwane są profile, a w istocie wciąż pozostają one na serwerach, choć są niewidoczne na zewnątrz.
Dlaczego tak jest? Otóż administrator może, już po usunięciu profilu przez użytkownika, przetwarzać dane tej osoby, ale tylko jeśli jest to niezbędne do prawidłowego rozliczenia świadczonej usługi albo dochodzenia swoich roszczeń. Nie można więc spać spokojnie, gdy w serwisie aukcyjnym naciągnie się setkę osób, a następnie usunie konto, bez płacenia zobowiązań witrynie i uregulowania zobowiązań wobec kontrahentów. Również policja do z pozoru usuniętych danych szybko dotrze.
A nawet jeśli niczego złego - dajmy przykład - na Allegro nie zrobiliśmy, to po usunięciu konta, nasze dane mogą zostać skasowane dopiero po kilku latach.
Jeśli mamy podejrzenie, że na serwerach jakiegoś serwisu po długim czasie od rezygnacji z konta, nasze dane się znajdują, to można się zwrócić do administratora tych danych z żądaniem ich usunięcia. A ten ma obowiązek natychmiastowej oceny, czy dalsze przechowywanie danych jest niezbędne.
FB deklaruje np., że "operacja usunięcia konta trwa zazwyczaj jeden miesiąc, ale niektóre informacje mogą być przechowywane w kopiach zapasowych i rejestrach przez maksymalnie 90 dni".
Potencjalne kary
Co jeśli w sposób niedozwolony sami będziemy operować czyimiś danymi osobowymi? - Kary za ujawnianie danych osobowych albo naruszanie dóbr osobistych w sieci są rzadko stosowane, ale dotkliwe - mówi Onetowi GIODO. Jakie?
Sięgnijmy do ustawy. A tam napisano, że kto przetwarza dane osobowe, do których przetwarzania nie ma prawa, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch. A jeśli dane te dotyczą np. przekonań religijnych, zdrowia, kodu genetycznego, życia seksualnego, nałogów - to kara może sięgnąć 3 lat.
Za inne przewinienia ustawa wymienia kary łagodniejsze. A za nieumyślne przewinienie można liczyć na ulgę.